OTWARTE OKNO WEDŁUG MAŁGOSI
W moim – naszym domu są duże okna. I jest ich dużo. Lubię przez nie spoglądać na świat.
Ja jestem w środku- bezpieczna, spokojna. Niestraszny mi deszcz i wiatr, który wieje solidnie i często tu, gdzie mieszkamy.
Lubię, gdy jest śnieżnie i mroźno patrzeć na iskrzący się w słońcu śnieg. Lubię mgły, lubię wschody i zachody słońca. To wszystko oglądam przez okno naszego domu.
Okno to granica między tym, co na zewnątrz i tym, co w środku. To szklana tafla ujęta w ramy, która ten świat zaprasza do naszego życia, ale to my decydujemy, czy tego chcemy i w jakim zakresie. Zawsze możemy okno otworzyć i zawsze możemy je zamknąć. To nasza decyzja.
Okno jest dla mnie metaforą otwarcia, ale też zamknięcia. A tak naprawdę jest iluzją otwarcia i zamknięcia.
Te wielkie szklane tale sprawiają, że mamy wrażenie uczestniczenia w świecie, koegzystencji z ludźmi, a jednak pozostajemy w izolacji. Pozostajemy jakby na uboczu głównego nurtu życia, pozostajemy obok tego, co się dzieje na zewnątrz.
Okno kojarzy mi się z tym, jak funkcjonujemy w związkach. W naszych relacjach. Jak się otwieramy na innych i jak niekiedy szybko się na nich zamykamy.
Zdarza się, że żyjemy z drugim człowiekiem, mając zaledwie lekko uchylone okno. Najczęściej pod wpływem obaw i lęków nie otwieramy się. Bywa, że w ogóle nie jesteśmy otwarci. Tłumaczymy to sobie własnym ekstra lub introwertyzmem, ale podobnie jak z oknami w naszych domach, to my możemy podjąć decyzję o stopniu naszego otwarcia, czy też zamknięcia. Możemy testować otwieranie i zamykanie. Możemy przyglądać się temu, co się dzieje z nami samymi i w naszych relacjach, gdy jesteśmy otwarci oraz wtedy, gdy się zamykamy.
W relacjach otwarcie wymaga od nas odwagi. Obawiamy się, że wraz z nim zapraszamy do naszego życia nie tylko to, co radosne i przyjemne. Obawiamy się, że pojawi się jakieś zagrożenie czy nawet cierpienie. I w wyniku tych obaw właśnie nie otwieramy się.
To tak jak byśmy żyli przy nieustannie zamkniętych oknach – w nieustannej izolacji. Odgrodzeni od wszystkiego, co nas interesuje, pociąga i czego pragniemy. Nie da się uczestniczyć w życiu, w świecie, mając zamknięte okna. Aby być uczestnikiem, trzeba je szeroko otworzyć. A najlepiej wyjść poza tę granicę, którą okna wytyczają.
Związki – relacje- potrzebują naszego otwarcia. Potrzebują tego, abyśmy się otwierali, żebyśmy się nie izolowali. A im bardziej duszno w naszych domach – im bardziej duszno w naszych związkach i relacjach, tym bardziej potrzebujemy otwartości. Otwarcia się na siebie wzajemnie.
Potrzebujemy być w naszych związkach jak otwarte okna i potrzebujemy tę naszą otwartość pielęgnować, tak jak w naszych domach dbamy o okna. Czyścimy je, myjemy, usuwamy z nich kurz i pięknie przyozdabiamy.
Okna bowiem wpuszczają do domu światło, słońce, powietrze, czyli wszystko to, co nam jest potrzebne do życia.
Otwierajmy okna – otwierajmy się jak okna. Nie unikajmy świata i nie unikajmy siebie nawzajem. Nie izolujmy się z definicji ani pod wpływem różnych zdarzeń i sytuacji.
Lubię moje – nasze okna. Wielkie i lśniące. Ale jeszcze bardziej lubię, gdy schowani za tymi oknami jesteśmy razem – wzajemnie na siebie otwarci rozmawiający o wszystkim, czego doświadczamy i doświadczyliśmy, będąc w naszych indywidualnych światach poza oknami naszego domu.
OTWARTE OKNO WEDŁUG ANDRZEJA
Moje ulubione seriale to takie, w których na początku każdego odcinka w kilku, kilkunastu kadrach przypomina się w ekspresowym tempie to, co wydarzyło się w dwóch, trzech poprzednich. Taki mechanizm pozwala mi komfortowo skupić się na oglądaniu filmu, bo mam świadomość, że moja luka informacyjna wynikająca z braku ciągłości oglądania będzie uzupełniona.
Skojarzenie o serialach przyszło mi na myśl w związku ze sposobem, w jaki piszemy z Małgosią ten tekst. I wszystkie inne , jakie z tego cyklu.
Temat jest zawsze tylko uzgodnionym między nami hasłem, zazwyczaj wybranym z kilku luźnych, wzajemnie podrzucanych propozycji. I autentycznie na początku jest tylko i wyłącznie hasło, za którym nie kryje się żadna treść. Dopiero w trakcie pisania jest ono rozwijane o to, co każde z nas w tym haśle odnalazło. A znajdować można wszystko to, co w duszy gra, pełna dowolność.
I autentyczne jest także to, że w trakcie pracy nad tekstem nie rozmawiamy o nim, nie dzielimy się swoimi przemyśleniami czy pomysłami. Efekt końcowy jest zawsze dla nas zaskoczeniem.
A teraz do rzeczy. Czas na OTWARTE OKNO.
Moje pierwsze skojarzenie z otwartym oknem, to … ptak. Ale, czy chodzi o to, by zamykać okno, chroniąc się przed jego ucieczką, czy też może chodzi o to, by zawsze było ono otwarte??
Otwarte, bo może wlecieć przez nie niespodziewany gość? A może nagle skonstatujemy, że ptak mimo otwartego okna nie chce wcale od nas uciekać?
Metafora z jednej strony skomplikowana, ale ja uważam, że jest niezwykle prosta i jednoznaczna. O ile oczywiście wiemy, że to jest właśnie metafora. W otwartym oknie widzę jeden z bardzo ważnych elementów bycia i życia z kimś. Użycie słów być i żyć jest celowe, bo ja akurat rozróżniam ich znaczenie w kontekście dzielenia życia na dwoje. I bez znaczenia, czy zdefiniuję to tak, że można z kimś być całe życie i nie przeżyć z nim ani dnia, czy ktoś inny powie, że w jego opinii można z kimś przeżyć życie i nie być z nim ani godziny. Spór nie ma tu żadnego znaczenia, bo ważniejsze są pryncypia. 😊
Być może albo i na pewno kilka, kilkanaście lat wcześniej napisałbym inaczej. Dzisiaj jednak jestem zwolennikiem otwartego okna. I nie chodzi zupełnie o stały dostęp do świeżego powietrza. Chodzi zaś o stały i nieskrępowany dostęp do tego, co za tym oknem jest. I dostęp ten generuje w mojej opinii całą paletę możliwości podejmowania najróżniejszych działań. Najważniejsze w tym jest prawo dokonania świadomego wyboru, co do przyszłości. Chcę pozostać w pokoju z otwartym oknem, czy polecieć przez nie w świat. Okno pozwala mi zobaczyć to wszystko, czego przez zamknięte (a czasami jeszcze wyposażone w matowe szyby) nie widać zupełnie. Otwarte okno poszerza świadomość dotyczącą realnego świata, który jest jeden krok za parapetem. Jeżeli napiszę, że otwarte okno kojarzy mi się z niczym nieskrępowaną wolnością … i tu trzeba dodać – niczym nieskrępowaną wolnością świadomego wyboru – tak właśnie myślę.
Ale wybór to też decyzja, a każda w kolejnym kroku niesie za sobą konsekwencje. A zatem ujmując to w całość, otwarte okno utożsamiam z prawem do świadomych decyzji, ale i utożsamiam zarazem z koniecznością bycia dorosłym i poniesienia konsekwencji podejmowanych decyzji.
Otwarte okno może kusić tym, co widać przez nie w świetle dnia, ale i tym, co skryte w mroku nocy, rozświetlanym jedynie światłami latarni. Pobudza to wyobraźnię.
Otwarte okno to wolny wybór – prawda. Do otwarcia okna trzeba dojrzeć, choć niekoniecznie dorosnąć. Trzeba zrozumieć, że żaden łańcuch nie pozwoli niczego zbudować. Zamknięte okna, rolety, czy nawet kraty są pustymi przedmiotami. W dzisiejszych czasach lista tego, co można sobie kupić praktycznie nie ma końca. I w skrajnych wg mnie przypadkach można sobie kupić drugiego człowieka. Jest to tylko kwestia zasobności bankowego konta i widoków na przyszłość. Uważam jednak, że nie ma ceny na ludzką duszę, na to co ma w sercu i w myślach drugi człowiek. Nigdy nie będzie pewności. Hasło złota klatka jest w tym momencie bardzo na miejscu. I nawet otwarta klatka nie będzie tym samym, co otwarte okno.
Cóż więcej mogę powiedzieć? Z jednej strony myślę, że skomplikowałem wszystko tak bardzo, że chyba już tylko ja wiem, co tak naprawdę chciałem przekazać. Z drugiej zaś … każdy wyciągnąć może swoje własne wnioski, mniej lub bardziej przyziemne.
Jeżeli chcemy z kimś być i żyć oraz przeżywać z nim każdy dzień, pamiętajmy o tym, by okno było zawsze otwarte. Być może na początku będzie ono budowało w nas poczucie niepewności, czy ten piękny ptak pozostanie ze mną, czy też nie skorzysta z otwartego okna i nie wyfrunie. Zróbmy zatem wszystko, co możemy, żeby odlecieć nie chciał. Niech dokona wyboru, w którym świat zaczynający się zaraz za parapetem nie jest tym, czego ptak w życiu szuka – niech sam w pełni świadomie uzna, że jego miejsce jest w pokoju z otwartym oknem.