Jako konsultant – coach kryzysowy pomagający parom rozwiązać różne problemy i kryzysy w związku, często słyszę pytanie: CZY UDA SIĘ URATOWAĆ TEN ZWIĄZEK?
Lub
JAK MAM ŻYĆ? CO MA ROBIĆ- ŚWIAT MI SIĘ ZAWALIŁ – MÓJ ZWIĄZEK JEST W KRYZYSIE.
Temat kryzysu w związku - bardzo ważny temat, bo w związku kryzysy o różnej skali przechodzimy wielokrotnie. Kryzys w związku - to jest norma związku!
Jak powiedział Jurg Willi związki rozwijają się od kryzysu do kryzysu, więc wynika z tego, że to właśnie kryzysy – wspólne ich pokonywanie pozwala związkom trwać i wprowadza je na kolejne poziomy związku.
Związek podlega ciągłym zmianom, więc tworzenie związku to proces. Wymaga odwagi zaakceptowania tej zmienności i wyzbycia się żalu, że nie jest już „tak jak kiedyś”.
Związek wymaga też odwagi podjęcia ryzyka utraty części wolności, a nie zawsze jest to łatwe, bo przecież „mam prawo” – do swoich spraw, swoich tajemnic, swojego życia.
Warto, żeby partnerzy w związku byli gotowi uczciwie stawiać czoła kryzysom. Nie są one bowiem wyrazem patologii. Zjawiska patologiczne w związkach pojawiają się zazwyczaj dopiero wtedy, gdy unika się tych niezbędnych dla dojrzewania związku kryzysów.
Niestety, często z lęku przed zmianą, chcąc zatrzymać partnera, pogarszamy jakościowo stan naszego życia i związku.
Według wspomnianego badacza i terapeuty par, pierwszy kryzys związku pojawia się już w trakcie jego tworzenia. Willi dowodzi, że kryzys to naturalne doświadczenie każdego związku, pojawia się już na samym początku w fazie tworzenia i towarzyszy parze, przez cały okres istnienia związku i wspólnego życia.
Z kolei francuska psycholożka Camille Rochet pisze, że najtrudniejsze jest przejście między etapem miesiąca miodowego a pojawieniem się konfliktów nierozwiązywalnych. Najtrudniejsze, bo wymaga odbycia żałoby po iluzji idealnego związku, po iluzji związkowego raju pełnego harmonii i szczęścia.
To właśnie wtedy wiele par się poddaje, w przekonaniu, że realizm zabił miłość i związek jest skazany na porażkę. Tymczasem właśnie zaakceptowanie tego, że w pewnych sytuacjach nie da się znaleźć dobrego rozwiązania, pozwala relacji dojrzewać. Ale uwaga, proces dojrzewania nigdy się nie kończy, więc także i tej iluzji, że coś jest na zawsze, warto się pozbyć. Trwanie w tej iluzji to częsty powód kryzysów właśnie.
Rochet wyróżnia pięć „terytoriów spornych” : rodzina i teściowie, przyjaciele i ekspartnerzy, pieniądze, wychowanie oraz seksualność – większość par prędzej czy później trafia przynajmniej na jedno z nich. A to wywołuje niekończące się dyskusje, w których nie można się porozumieć, bo żadna za stron nie chce ustąpić, bo byłoby to dla niej jednoznaczne z utratą tożsamości. Jednak – zdaniem autorki – nie ma się czego bać, bo to właśnie jest bogactwem związku.
Wspólną przestrzeń związku tworzą dwie uzupełniające się sfery.
Jedna to priorytety wynikające z własnej tożsamości partnerów, wartości, energia, która zasila związek – czyli wszystko to, co składa się na jego fundament.
Drugą wyznaczają te elementy codzienności, które sprawiają, że fajnie jest być razem. To związkowe rytuały, intymne przyzwyczajenia, anegdoty nieśmieszne dla innych…
Dopiero obie sfery połączone razem tworzą całość.
Wspólną przestrzeń związku
tworzą dwie uzupełniające się sfery.
A jednak pary często wcale nie pracują nad wspólną przestrzenią albo beztrosko lekceważą jedną z dwóch składowych na zasadzie „co to szkodzi, że raz nie będziemy świętować naszej rocznicy?”
To właśnie takie „pojedyncze razy” prowadzą do rozstań, gdy zrealizowane zostaną już wielkie cele, jak odchowanie dzieci czy awans zawodowy. W rezultacie w chwili kryzysu partnerzy nie mają się do czego odwołać. Trudne – świeże i zapamiętane z przeszłości negatywne doświadczenia całkowicie zamazują im w pamięci to, że kiedyś jednak umieli się porozumieć.
Odpowiadając więc wprost na pytanie ile trwa kryzys w związku, można by rzec, że może trwać nieustannie. Należy go przyjąć jako stan naturalny i potrzebny do trwania związku.
Jak powiedział sam Jurg Willi: “Przygotowując ludzi do (małżeństwa), należałoby zapoznać ich z faktem, że każdy etap w małżeństwie przynosi typowe i całkowicie normalne kryzysy i że to właśnie walka o ich adekwatne przezwyciężenie utrzymuje małżeństwo przy życiu”
Skoro kryzys w związku jest doświadczeniem wpisanym w związek, to jak rozpoznać, czy rzeczywiście się dzieje?
Co może wskazywać, że „zżera” on związek od środka i doprowadzić może do związkowego krachu, związkowego „końca świata”?
Najprostszym i najszybszym miernikiem kryzysu jest czas, ile trwa konflikt, ile trwają ciche dni? Jak długo nie ma między partnerami bliskości, intymności, seksu? Jeśli konflikt czy ciche dni trwają dwa tygodnie, to o kryzysie nie ma mowy, jeśli dłużej, to znów, nie ma jednej odpowiedzi, ponieważ dynamika każdej pary od początku jej trwania jest różna. Są pary, które mają swój intymny świat i muszą mieć, każde z nich na przykład miesiąc tylko dla siebie. A dla niektórych par to jest niedopuszczalne. To wszystko zależy od pary i jej wspólnych potrzeb. Niemniej jeśli czas kłótni czy cichych dni się przeciąga w nieskończoność, weź „pod lupę” swój związek, powolutku i ze spokojem zacznij się przyglądać sobie i Waszej relacji.
Obojętność – kiedy partnerom przestaje zależeć. W coachingu par, który prowadzę, konflikt – kłótnie, to najczęściej jest sygnał, że para nadal walczy o siebie. Destrukcyjna dla związku jest obojętność. I chłód, a zamiast kłótni pojawia się rezygnacja i niechęć. Brak zainteresowania partnerem i jego światem. To są przejawy kryzysu.
Brak seksu i intymności, jeśli miesiącami, a czasem latami partnerzy się nie dotykają, nie przytulają, nie całują. Kiedy nie ma między nimi cielesnej bliskości.
Kiedy w związku zamiast podziwu i szacunku pojawia się pogarda dla partnera. Kiedy nie można znaleźć w sobie nic oprócz pretensji i żalu. Kiedy zamiast wyrozumiałości pojawiają się tylko wymagania i pretensje. Kiedy trudno wzbudzić ciepłe uczucia wobec człowieka, z którym mieszkamy, a często dzielimy sypialnie.
W takim przypadku związek przechodzi kryzys i dobrze to nazwać.
Nie każdy kryzys oznacza rozstanie, a wręcz odwrotnie przepracowanie go może umocnić relację, miłość a związek wprowadzić na bardziej satysfakcjonujący poziom.
A nawet rozstanie nie oznacza końca związku. Życie zna niejeden scenariusz.
Czy więc ten związek można uratować?
TO ZALEŻY – ODPOWIADAM ZAWSZE ZGODNIE Z PRAWDĄ.
To zależy od gotowości do pracy nad rozwojem i zmianą – SIEBIE SAMEGO A NIE PARTNERA!
To oznacza wyjście z trybu walka, wyjście z przepychanek, z przeciągania liny, przerzucania się winą na rzecz poszukiwania rozwiązań i porozumienia.
To oznacza przemodelowanie swoich przyzwyczajeń, nawyków, przekonań. To oznacza potrzebę innej formy rozmawiania i komunikowania się. To w ogóle często oznacza rozmowę.
Wiele par, z którymi pracowałam w ich kryzysie, jednogłośnie stwierdziło, że kryzys spowodował, że zaczęli ze sobą rozmawiać.
Kryzys nie musi oznaczać końca świata. Kryzys bywa szansą dla relacji. Kryzys ma potencjał rozwojowy, choć nie zapominajmy, że i destrukcyjny.