Co pomyślą inni…
Dobro innych, szczególnie tych, których kochamy jest często celem naszych codziennych działań.
Zależy nam na dobru dzieci, partnera, rodziców. Zależy nam na ich szczęściu i poczuciu zadowolenia. Podobnie postępujemy w pracy, chcąc uzyskać zadowolenie szefa czy współpracowników.
Między tymi dwiema sytuacjami zachodzi jednak pewna różnica. W bliskich relacjach, chcąc uszczęśliwiać innych, często zapominamy o sobie. W sferze zawodowej mamy, mimo wszystko, na uwadze nasze indywidualne dobro – swój wynik, awans, sukces premię, a i tak kierujemy się tym, co pomyślą lub powiedzą inni.
Zdarza się więc, że niekiedy mamy poczucie „rozdwojenia”. Czujemy, że inaczej funkcjonujemy w życiu osobistym a inaczej w zawodowym, w którym bywamy bardziej zdecydowane, skuteczne i mniej emocjonalne (choć i sytuacje w pracy potrafią podnieść nam ciśnienie).
Zdarza się też, że mamy potrzebę udowadniania innym, że jednak jesteśmy naprawdę dobre w tym, co robimy. Naprawdę na tym się znamy. Udowadniamy również, że potrafimy być dobre jako matki czy partnerki.
Potrzeba akceptacji
Bardzo często chęć udowadniania jest w nas głęboko zakorzeniona i wiąże się z potrzebą akceptacji.
Chcemy być akceptowane, szanowane, kochane. I aby to osiągnąć, robimy bardzo, bardzo dużo z myślą o innych. Z myślą o tym, co inni pomyślą…
Potrzeba akceptacji, miłości to jedna z najważniejszych ludzkich potrzeb, więc jest ona zupełnie zrozumiała i naturalna. Jeśli jednak jesteśmy gotowe na wiele różnych poświęceń, aby ją osiągnąć, to może to się obrócić przeciwko nam i, niestety, bardzo często tak się dzieje.
Dowodów na to mam naprawdę dużo. Nie będę ich tu przytaczać, ale za każdym z nich kryje się piękna, mądra, inteligentna kobieta. Często to kobieta wielu sukcesów i wielu talentów i tak ją postrzega świat. Ona sama jednak tego nie widzi i wciąż próbuje udowodnić, że taka właśnie jest.
To kobieta, która ma poczucie, że nie jest wystarczająco dobra w tym, co robi. Nie jest tak dobrą matką, jaką chciałaby być, nie jest taką córką, jaką oczekują jej rodzice czy teściowie, nie jest idealną partnerką. To kobieta, która żyje w poczuciu winy przy każdej okazji, gdy inni okażą jej swoje niezadowolenie. To kobieta, w której gotują się emocje, a ona najczęściej wycofuje się z konfrontacji. Wycofuje się ze swoich potrzeb. Czasami wybucha, ale częściej ucieka – chowa się. Zamyka się w sobie lub w miejscach, do których inni nie mają dostępu, aby być daleko od innych i ich oczekiwań, ich poczucia niezadowolenia.
Niestety, ta kobieta wycofuje się też z samej siebie. Przestaje być dla siebie ważna, bo przecież ważniejsi są inni. Przestaje siebie słuchać, zapomina o sobie, przestaje się liczyć sama dla siebie.
Czuje się szczęśliwa tylko wtedy, gdy inni są zadowoleni i nie mają do niej pretensji. Wtedy osiąga też spokój.
100% bycia sobą
Przychodzi jednak moment, że zaczyna odczuwać w swoim życiu dyskomfort. Okazuje się, że niezależnie od tego, jak się stara i ile zrobi, wciąż spotyka się z niezadowoleniem innych. Zaczyna do niej docierać, że jest bezradna. Zaczynają coraz bardziej kumulować się w niej uczucia – choć często nie potrafi ich nazwać. Czasami – choć nierzadko – podupada na zdrowiu.
Bardzo dużo wiem o takich kobietach i muszę się bardzo starać, by ten artykuł nie stał się tasiemcem bez końca 🙂 Wiem, bo sama była taką kobietą i takim kobietom pomagam jako coach.
Pamiętam wszystkie. Ich imiona i historie. Zaufały mi. Otworzyły się przede mną i ja nie chcę i nie mogę ich zawieść, więc nie przedstawię ich z imienia i nazwiska.
Dzięki nim i temu, co osiągnęły, dzięki temu, co ja sama przeszłam i osiągnęłam, wciąż chcę pomagać kolejnym kobietom, bo to cudowne uczucie nie musieć już myśleć, „Co pomyślą inni”, „Jak się zachowają?”
I wcale nie oznacza to braku troski o innych, szczerego zainteresowania ich sprawami i chęcią niesienia im pomocy. Nie! To wszystko zostaje, ale zaczyna dziać się z naszego własnego wyboru i w wyniku naszej własnej decyzji, u podstaw której stoimy my same – ze swoimi potrzebami, granicami, uczuciami, wartościami. Stoimy my w 100% bycia sobą.
Czego potrzebujemy, aby tego dokonać?
Wymienię trzy najważniejsze powody, które są fundamentem każdej takiej transformacji.
-
- Poczucie dyskomfortu – to, o którym pisałam powyżej. To sygnał uczucia niezgody na to, czego doświadczamy w swoim życiu i relacjach. To sygnał, aby znaleźć w sobie motywację, do porzucenia tego, co przynosi więcej szkody niż korzyści. Ten dyskomfort to trudność, z którą najczęściej nie umiemy sobie poradzić.
- Odstąpienie od zadowalania innych i spełniania ich oczekiwań. Szukanie aprobaty, akceptacji innych, zadowalanie ich, aby poczuć się dobrze, to wysiłek, który idzie na marne. Warto tę energię przeznaczyć na co innego.
- Zadbanie o siebie – zadowolenie siebie. Praktykowanie bycia sobą, dbania o siebie, o swoje potrzeby i granice. Traktowanie siebie z wyrozumiałością i szacunkiem. Poznanie siebie i rozumienie. Akceptacja i zaufanie do siebie. Na to warto przeznaczać energię. To wysiłek, który naprawdę się opłaca.
Na koniec chcę jeszcze dodać bardzo ważną kwestię.
Jeśli zdecydujesz się na zadbanie o siebie, to przejdziesz proces zmiany, który wymaga wytrwałości, konsekwencji, systematyczności. Będziesz potrzebowała wsparcia, bo może pojawić się zwątpienie, czy obawa. Warto o tym wiedzieć, aby się na to przygotować.
Warto też wiedzieć, że Twoja zmiana wywoła reakcje ludzi. Mogą być różne. Od zdziwienia, przez niezadowolenie, brak zrozumienia, a nawet w skrajnych przypadkach odejście. Jeśli jednak wytrwamy w tej zmianie i staniemy się dla siebie przynajmniej tak samo ważne, jak inni ludzie w naszym życiu, to osiągniemy najpiękniejszy cel. Siebie. Wolną – odważną- asertywną. Osobę, na której zawsze będziemy mogły polegać i na którą zawsze będziemy mogły liczyć.
To jest warte każdego wysiłku 🙂
Małgosia
Zostawiam Ci mój adres email, jeśli ten artykuł wywołał chęć porozmawiania, uzyskania odpowiedzi czy wsparcia. Na to z mojej strony zawsze możesz liczyć.
A może zamieścisz komentarz pod tekstem? Będzie mi bardzo miło poznać Twoją opinię.