Perfekcjonizm a może szczęście? Co wybierasz?

1U2A9455

„Urodziłam się nie po to, by być perfekcyjna, urodziłam się po to, by być szczęśliwa

To napis, który znajdował się na mojej koszulce kupionej przed laty. Koszulki już nie ma, ale napis pozostał – w mojej głowie i sercu. 

Jakoś tak przed świętami słowo „perfekcja” zaświeciło czerwoną lampką w mojej głowie, chociaż nie dotyczy tylko świąt. Perfekcja jest tym, co skłania do wielkiego wysiłku, aby osiągnąć stan idealny czegoś, co właśnie robimy. Prowadzi do bycia idealnymi i w wizerunku i w działaniu. To perfekcja często prowadzi do pracoholizmu i do samotnej – bywa, że wyniszczającej – walki ze światem o osiągnięcie owego ideału. Perfekcja często tez prowadzi do braku samoakceptacji i powoduje zaniżone poczucie własnej wartości. Znacie to? Z własnego doświadczenia? Z obserwacji?

Ja też kiedyś byłam perfekcjonistką. Szczegóły, detale, drobiazgi – nie skończyłam, gdy nie było po mojej myśli. Niezadowolona, gdy inni stosowali inne standardy.

A teraz? Teraz jestem po prostu szczęśliwa 🙂 Perfekcjonizmowi powiedziałam: Adieu. Pamiętacie moja szminkę na zębach w jednym z odcinków „Relacji od Kuchni” ZOBACZ TU . Ja pamiętam, śmiejąc się z tego w głos – choć przed każdym kolejnym nagraniem już sprawdzam 🙂

Czy osiągnięcie ideału jest możliwe?

Z założenia wiadomo, że nie, bo ideały nie istnieją w świecie rzeczywistym. Dowodził już tego Platon. Jednak dla perfekcjonistów ta odwieczna prawda nie istnieje. Podejmują wciąż kolejne próby osiągnięcia doskonałości, które wyniszczają ich samych i ludzi wokół nich. Perfekcjoniści to takie „Zosie – Samosie”, niezależnie oczywiście od płci, to takie życiowe „Siłaczki”. Nie delegują obowiązków, bo przecież nikt nie zrobi tak dobrze jak oni. Siedzą po nocach, nie dosypiają, dźwigają na barkach brzemię odpowiedzialności – często za innych, za doskonały efekt, za wyniki, za idealne święta. O sobie nie myślą, poświęcają swoje siły i czas, swoje potrzeby. Wezmą na siebie obowiązki innych, żeby zdążyć na czas i zadowolić wszystkich, żeby zadowolić samego siebie. Wysoko sobie przecież ustawiają poprzeczkę – zazwyczaj tylko sobie. Jeśli innym też, to jednak sobie najwyżej.

Udziałem perfekcjonistów często staje się zmęczenie, nadmiar obowiązków, przygnębienie a mimo to wciąż walczą. No właśnie – walczą. Walczą też ze swoimi lękami i obawami ocierającymi się o stany paniki. To walka o doskonałość innych i samego siebie. A w związku z tym, że stany doskonałe należą do rzadkości lub nie istnieją w ogóle, jest to walka z góry przegrana, więc perfekcjoniści często przegrywają swój spokój, swoją radość, swój uśmiech, swoje szczęście. 

Z drugiej strony perfekcjoniści rzadko bywają zadowoleni z tego, co zrobią inni. Wciąż za mało dokładnie, wciąż nie tak jak należy, wciąż za szybko albo za wolno, nie tak jak trzeba – bo tylko oni wiedzą jak trzeba. Wzór w ich głowie wyznacza jakość nieosiągalną dla innych, zatem perfekcjonista musi wszystko sam. I kołowrót perfekcjonizmu wciąż się radośnie kręci.

Czy aby na pewno radośnie?

Myślę, znając życie, że niestety radości w tym nie ma i jest trudna do osiągnięcia. Nie osiągają jej sami perfekcjoniści, ale też osoby z ich najbliższego otoczenia. Wkładają tyle starań, tyle trudu, by zadowolić swojego Kochanego Perfekcjonistę i, niestety, nie udaje się. Mama wciąż niezadowolona z posprzątanego pokoju. Tato oczekuje samych piątek. Mąż nigdy nie ugotuje takiej pysznej zupy jak ja a żona wciąż jest za mało dokładna przy płaceniu rachunków. Znacie to? Jeśli to jednostkowe sytuacje i nie zamęczają nikogo, nie mamy pewnie do czynienia z perfekcjonizmem. Jednak, gdy się powtarzają, gdy stają się uciążliwe dla każdego, to warto się nad tym zastanowić. Warto się zastanowić, gdy stają się uciążliwe dla nas samych. 

Czy można to jakoś zmienić? 

Nie jest to łatwe, ale tak – można. Pierwszy krok ku zmianie, to przyznanie się do swojego perfekcjonizmu i do tego, że utrudnia nam życie. To decyzja musi być nasza własna i nieprzymuszona. To my musimy zdecydować, że chcemy to zmienić, że chcemy się od perfekcjonizmu uwolnić. A potem czeka nas trwanie przy powziętej decyzji, choćby i potop lub trzęsienie ziemi. Warto też uświadomić sobie, na ile jesteśmy w stanie obniżyć nasze własne standardy i tego bardzo mocno się trzymać. Nie cisnąć, nie „dopieszczać” efektów bez końca, nie „posypywać ran solą” i „nie polewać się wrzątkiem”, gdy zauważymy niedoskonałość lub błąd. To się zdarza innym ludziom i żyją 🙂 I się uśmiechają a nawet szczerze śmieją i są zadowoleni z siebie 🙂 Dobrze im w relacjach 🙂

Poszukajmy dla siebie jakiegoś wzorca, osoby, którą szanujemy, lubimy, a która daleka jest od doskonałości i jednocześnie jest szczęśliwa. 

Zadbajmy o czas dla siebie, czas na przyjemności: na spacer, zabawę z dzieckiem, rozmowę z bliskimi czy też sen, lekturę, cokolwiek, na co mamy ochotę.

Poświęćmy czas na relacje: na randkę, na spotkanie, na wspólne gotowanie, czytanie, ćwiczenie, bieganie, picie wina… Cokolwiek zechcecie robić razem dla Waszej wspólnej przyjemności.

Zacznijmy szanować i kochać siebie samego, bo na to zasługujemy, mimo że nie jesteśmy idealni. Nie porównujmy się z innymi – to krzywda, jaką wyrządzamy sami sobie. Pamiętajmy – każdy z nas jest najdoskonalszą wersją siebie. Nie ma lepszej :), bo nie ma innej 🙂 I ta zasada dotyczy Twojego dziecka, męża, żony i każdego człowieka. Można się zmieniać, rozwijać, poszukiwać, odkrywać w sobie, ale wciąż będziemy jedyni i niepowtarzalni 🙂

Życie nie musi być idealne, żeby było szczęśliwe. Przekonaj się o tym – dokonaj wyboru: PERFEKCJONIZM CZY SZCZĘŚCIE?

A na nadchodzące święta życzę wszystkim Perfekcjonistom nieidealnych świąt 🙂 i czerpania radości z tego, co nieidealne :), czyli po prostu z życia.

Co o tym myślisz? Jak jest w Twoim przypadku? Napisz w komentarzach.

A jeśli potrzebujesz pomocy i wsparcia, by uwolnić się od ciążącego perfekcjonizmu, zapraszam na sesje coachingowe 🙂

Na mojej stronie www.malgorzatagumowska.pl/sklep możesz kupić teraz sesje i pojedyncze, i w pakiecie. Znajdziesz  także vouchery podarunkowe, które stanowić mogą piękny prezent. 

Zostaw komentarz