O twórczej sile porażek w związkach, w relacjach, w pracy i w życiu w ogóle…

1U2A1317

O twórczej sile porażek  w związkach, w relacjach, w pracy i w życiu w ogóle…

Dzisiejszy tytuł brzmi trochę jak oksymoron ☺ bo przecież jak z porażki może wynikać coś dobrego? Większość z nas traktuje porażkę jako klęskę, po której zostają tylko popiół i spalona ziemia. Przypominam jednak, że feniks właśnie z popiołów powstał ☺ W związku z tym, że porażek nie da się uniknąć, może warto im się przyjrzeć i zacząć traktować inaczej niż dotychczas. Czyli jak? – możecie zapytać…

Nie lubimy porażek. Gdy je ponosimy, sami czujemy się jak jedna wielka porażka, niezależnie od jej skali. Nasze ludzkie imię we współczesnym świecie brzmi: Doskonałość, a ona nie zna upadków, potknięć i porażek. Nie dajemy sobie prawa do popełniania błędów, nie akceptujemy niedoskonałości swojej i innych. Może nawet bardziej innych niż własnej, bo przecież niedobry mąż, szef, żona, dziecko, współpracownik… Wszyscy dookoła są winni mojego nieszczęścia ☹ To oni stoją za moją porażką. Tak podchodząc do porażki, stawiamy się w roli ofiary, która na nic nie ma wpływu i nie ponosi odpowiedzialności za nic, co staje się jej udziałem. Z każdą kolejną porażką pogrążamy się coraz bardziej w poczuciu braku wiary w siebie, w braku własnej wartości. Izolujemy się coraz bardziej od tych, których uważamy za sprawców naszych porażek. Odchodzimy od partnerów, zmieniamy pracę, zrywamy kontakty z przyjaciółmi, obrażamy się na dzieci i cały świat… Czy to jedyny sposób konfrontowania się z porażką i popełnionymi błędami?

Nie i jest on niezależny od tego, czy pozostaliśmy w relacji czy też ją zerwaliśmy. Drugie – inne – podejście do porażki, to potraktować ją jak lekcję, jak naukę. Wymaga to od nas wzięcia odpowiedzialności za sytuację, która zakończyła się porażką. Wymaga od nas przyznania się do tego, że mieliśmy w niej swój udział. Wymaga odwagi, by zmierzyć się ze swoja niedoskonałością. Czy na takim podejściu coś zyskujemy? Bez wątpienia! Możemy wyciągnąć wnioski. Możemy zacząć zmieniać siebie i swoje postępowanie. Możemy inaczej kształtować nasze relacje. Takie podejście – twórcze podejście do porażki – to podejście aktywne. Dzięki niemu możemy ewoluować, rozwijać się. Zyskujemy poczucie, że stajemy się lepsi, mądrzejsi. Zyskujemy akceptację dla siebie i innych. Wyrabiamy w sobie odwagę, determinację, poczucie własnej wartości. Zyskujemy pozytywne podejście do świata i ludzi przekładające się na radość życia. Powiecie, że teoretyzuję, że to tak nie działa ☺ A wiesz, ile porażek poniósł Steve Jobs czy Thomas Edison, zanim odnieśli swoje wielkie sukcesy? Można powiedzieć, że jeden sukces zbudowany jest na wielu porażkach i błędach, w których drzemie wielka twórcza siła. Musimy tylko ja w porażkach w sobie odkryć. Tylko tyle i aż tyle ☺

Nie wierzysz w to, co napisałam powyżej? Zapraszam Cię do refleksji. Wybierz jedną ze swoich największych porażek w dowolnym obszarze swojego życia. Pomyśl o niej przez chwilę a potem zastanów się (a może nawet zapisz, żeby móc to zobaczyć „czarno na białym”), co zyskałaś, dzięki tej porażce? Czego się poprzez nią nauczyłeś? Jakie zmiany na lepsze zaszły w Twoim życiu? Mam nadzieję, że udało Ci się zobaczyć, że dzięki temu trudnemu doświadczeniu, tak wiele dobrego zadziało się w Tobie i Twoim życiu. Nie proszę jednak, żeby być wdzięcznym za porażki i błędy. Nie! Zachęcam do innego ich traktowania. Może do zmiany narracji na początek ☺

Słowa maja moc i znaczenie, bo przecież to, co nie ma nazwy, nie istnieje. Idąc dalej tym tropem, można powiedzieć, że zmiana nazwy, zmienia znaczenie tego, co nazywamy ☺ Proponuję więc odstąpić od słowa „porażka” i zastąpić je słowem „doświadczenie”. Prawda, że inaczej brzmi? Prawda, że wprowadza inną perspektywę? Doświadczenia są nam potrzebne, doświadczenia tworzą nas jako ludzi. Szanujemy ludzi doświadczonych i z doświadczeniem. Czyż nie? Wszystkie nasze dotychczasowe doświadczenia doprowadziły nas do miejsc, w którym aktualnie jesteśmy. Nie obawiajmy się więc ich tak bardzo. Potraktujmy je jak ważną lekcją naszego życia. A gdy chodzi o relacje: prywatne, zawodowe, rodzicielskie i wszystkie inne, to myślę, że o ich jakości, o płynącej z nich satysfakcji, decydują w dużej mierze różnorodne doświadczenia. Również te, które zwykliśmy nazywać porażkami. Warto więc brać przykład z feniksa ☺ Na porażce życie się nie kończy, od porażki może się zacząć nowe, inne, a to nie oznacza, że gorsze. Może nawet znaczyć, że lepsze, jednak dopóki nie zechcesz potraktować porażki jak doświadczenia, trudno będzie Ci się o tym przekonać ☺ 

Zostaw komentarz