CZY POTRZEBUJEMY RADOŚCI?

1U2A2124-2

CZY POTRZEBUJEMY RADOŚCI?

Dzisiejszy artykuł ma związek z „Kalendarzem codziennych radości”, który wymyśliłam dla siebie i którym podzieliłam się z Wami w moich mediach http://bit.ly/kalendarz_radości. Dzisiaj zapraszam Was do rozważań na temat radości i tego, czy jest nam potrzebna czy też nie.

Wieść szczęśliwe życie

Doświadczać szczęścia w życiu, to marzenie bardzo wielu z nas. Marzymy, aby tworzyć szczęśliwy związek, szczęśliwą rodzinę, szczęśliwe relacje… Mamy swoje wyobrażenia tego szczęścia, ale czy jednak kiedykolwiek zastanowiliście się, czym dla Was jest szczęście? W czym je postrzegacie? Jak go doświadczacie? Czy w Waszej definicji szczęścia mieszczą się wielkie sprawy na miarę jednorazowego działania czy też małe, drobne, codzienne? Czy zastanowiliście się, że szczęście nie przychodzi samo, że może warto je zaprosić poprzez własne działania, własną postawę, własne wybory, bo przecież to nasze własne szczęście. Jeśli mamy je sami dla siebie – mamy je w sobie, możemy nim obdarzać innych, możemy się nim dzielić z tymi, których kochamy. Wynikać może z tego, że o naszym własnym szczęściu możemy decydować sami, możemy je sami tworzyć. Jeśli Ty również taki wniosek wyciągasz z mojego wywodu, to bardzo się z tego cieszę 🙂 Tym artykułem chcę Was przekonać, że własne szczęście można wziąć w swoje ręce.

Od czego zacząć?

Dawno temu byłam głęboko przekonana, że moje życiowe szczęście lub jego brak jest wynikiem działania innych ludzi. Znaczy to, że byłam szczęśliwa, gdy dostawałam, to, czego pragnęłam, nieszczęśliwa, gdy moje pragnienia pozostawały bez echa. Labilny stan życiowego szczęścia, który był jak znikający punkt: pojawiał się i znikał. Ten stan, kiedy moje poczucie szczęścia zależało od innych doprowadził mnie do bolesnych doświadczeń i ogromnego poczucia nieszczęścia. Moment przełomowy nastąpił wtedy, gdy uświadomiłam sobie kilka spraw. Po pierwsze, że za moje życie jestem odpowiedzialna ja sama. Oznaczało to dla mnie – nie od razu tak jasno i precyzyjnie, że jestem również odpowiedzialna za moje szczęście lub też jego brak. Ta odkrywcza myśl doprowadziła do kolejnej. Szczęście samo się nie zmaterializuje – chcę nad nim pracować. Przejmuję za nie odpowiedzialność. Przejmuję odpowiedzialność za moje życie. A skoro tak, to zaczynam działać. Przez wiele lat moim postanowieniem noworocznym było zdanie „Będę szczęśliwa”. Potem – po zmianie, którą opisałam powyżej brzmiało ono: „Działam, bo chcę być szczęśliwa”. Teraz nie mam już takich postanowień – jestem szczęśliwa 🙂 i cały czas nad tym pracuję 🙂

Opisałam proces mojej przemiany, żeby pokazać, że nie zaszła od razu. Wymagała czasu, wierności swojemu postanowieniu, wymagała trudu, transformacji przyzwyczajeń i nawyków, otwierania się na nowe i nieznane dotąd doświadczenia. Czasami budziła lęk, pojawiały się potknięcia i porażki. Jednak wierność temu postanowieniu doprowadziła mnie do celu 🙂 Wciąż jestem w drodze 🙂 Moje życie wciąż się toczy, zmienia i wciąż przejmuję za nie odpowiedzialność ze wszystkimi jej konsekwencjami.

Codzienny wybory

Szczęście to duże słowo. Codzienność raczej skłania nas do używania mniejszych, takich jak radość czy przyjemność. Nie będę wdawać się teraz w semantyczne czy filozoficzne wywody na temat tego, że nie są to synonimy. Nie są, ale nie o to teraz chodzi. Ważne jest, jak owe codzienne radości-przyjemności wpływają na każdego z nas. I nie trzeba być filozofem, by stwierdzić, że wywołują uśmiech, powodują lepsze samopoczucie, dają zadowolenie i wywołują jeszcze wiele przyjemnych emocji. Kumulują się one w nas jak w baterii. Jeśli jest naładowana dobrem, radością szczęściem, zadowoleniem, satysfakcją, bezpieczeństwem, to oddziałuje na nas samych i na nasze otoczenie. Możemy kogoś „pozytywnie doładować”. Jeśli sami mamy „rozładowaną baterię”, ani my, ani nikt inny nie skorzysta. Proste, prawda? Rodzi się zatem pytanie, co wybierasz? Czym chcesz ładować swoją baterię? Szczęściem i radością czy rozżaleniem, frustracją, gniewem, smutkiem… Wybór należy do Ciebie – każdego dnia 🙂 Ludzie, którzy czują się spełnieni, zadowoleni, radości, bezpieczni, wypoczęci zachowują się zgodnie z tym, co czują. Jeśli czują się diametralnie inaczej, zachowują się inaczej. Dostrzegasz to? Pomyśl o swoich relacjach: z partnerem, partnerką, dziećmi. Pomyśl, jak się czułaś/czułeś i jak się wtedy zachowałaś/zachowałeś?

Radość jako potrzeba

Jeśli potraktować doświadczanie radości jako potrzebę, od której zależą emocje i relacje, to wydawać się może, że jest ona koniecznością. Jeśli potraktować, że radość można sprawiać sobie samemu, to mamy prosty sposób na to, by podnosić jakość relacji z samym sobą i z ważnymi dla nas ludźmi. Radość – przyjemność jest jak każda potrzeba. Ważna i wymagająca spełnienia. Potrzebujesz chwili relaksu, chwili ciszy po męczącym dniu? Zadbaj o to, by tę potrzebę zrealizować. Potrzebujesz wyjść z koleżankami, bo spędzasz całe dnie i tygodnie z dzieckiem w domu? I jesteś z tego powodu szczęśliwa, ale potrzebujesz kontaktu z ludźmi? Zadbaj o to, żeby to zrealizować – to Twoja potrzeba. Potrzebujesz się przytulić? Zrób to 🙂 Potrzebujesz porozmawiać? Zadbaj o to, by się tak stało. Potrzebujesz spędzić czas tylko we dwoje? Zorganizuj to. Pamiętaj, żeby w takich sytuacjach uwzględnić również potrzeby drugiej strony. To wymaga współpracy i jest to ważne. Jeśli jednak nasze potrzeby nie są realizowane, jeśli doświadczają długotrwałego braku, to pojawia się złość, gniew, wrogość, milczenie. A „wszystko dałoby się rozwiązać, gdyby ludzie ze sobą rozmawiali. Tylko komunikowanie się za pomocą słów przynosi efekty. Milczenie rodzi milczenie, wreszcie pojawia się głucha cisza, która zalega jak beton” (A. Edwardson)

„Małe radości”

Nie wszystkie radości i przyjemności będące moją potrzebą wymagają uzgodnień z partnerem, dziećmi czy innymi ludźmi. Wiele z nich mogę sobie sprawić sama, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajduję. Każdej z ich potrzebuję, bo jest to moja potrzeba. Jest to sposób na ładowanie baterii taką energią, jakiej chcę. A skoro są to „małe przyjemności”, to baterię muszę ładować częściej – codziennie 🙂 Na tej kanwie wymyśliłam „Kalendarz Codziennych Radości”. Wymyśliłam go, aby w natłoku obowiązków i spraw nie zapomnieć o moich potrzebach i ładowaniu baterii. Podzieliłam się z Wami tygodniem moich radości i niektóre mogą wydawać się dziwne jak np. gotowanie zupy dla córki 🙂 Przecież możecie pomyśleć, że to nie moja radość a córki 🙂 I powiem tak – możecie pomyśleć 🙂 Wy macie swoje małe radości-przyjemności. Każdy może mieć inne i pewnie ma. Najważniejszą ideą tego codziennego rytuału jest prawo, jakie sobie dajemy, by go realizować. Jest czas, jaki poświęcamy sobie. Jest własny wybór, który przynosi lepsze samopoczucie i uśmiech. I według mnie jest to jeden z ważniejszych rytuałów – zadbania o własne potrzeby, przejęcia odpowiedzialności za własne szczęście, przejęcia odpowiedzialności za siebie. Nie musimy czekać. Życie toczy się każdego dnia i oby każdego dnia z uśmiechem 🙂 A na koniec, odwołując się do przekonań filozoficznych, można powiedzieć, że szczęście jest stanem, radość to chwila, ale bez chwil radości, trudno wejść w stan szczęścia 🙂

Małgosia Gumowska – Coach Dobrych Relacji

Czekam na Wasze komentarze i spostrzeżenia. Piszcie do mnie na Fb lub na adres

coach@malgorzatagumowska.pl

Zostaw komentarz