O tym, jak wzajemnie „zatruwamy” sobie życie i jak można to zmienić?

Projekt bez tytułu(24)

[vc_row][vc_column][vc_column_text]Dzisiejszy temat wywołał we mnie wiele wspomnień i refleksji. Poruszył kilka strun z przeszłości, ale nie spowodował już we mnie rozedrgania i silnych emocji. Uporałam się z „truciznami” niszczącymi mnie i moje życie. Części się pozbyłam, z częścią nauczyłam się żyć i już mnie nie zatruwają. Wiem jednak na pewno, jak te „trucizny” mogą oddziaływać i jakie wywoływać skutki.[/vc_column_text][vc_column_text]Co to są „TRUCIZNY”

Nie każdy z nas doświadcza w swoim życiu toksycznej relacji, która jest dla niego niszcząca, wręcz obezwładniająca. Niemniej wielu z nas ma w swoim życiowym port folio doświadczenia trudne, które najczęściej miały miejsce w dzieciństwie, a które rzutują na jego dorosłe życie. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że nosimy w sobie taki bagaż z przeszłości, który nas bardzo mocno obciąża i utrudnia życie, a czasami nie pozwala nam uwierzyć w siebie, nabrać poczucia własnej wartości czy pewności siebie. Te doświadczenia mogą też skłaniać do trudności w obszarze emocji a wszystko to rzutuje na nasze dorosłe  relacje i związki. Emocjom w relacjach poświęciłam już artykuł na moim blogu, znajdziesz go tutaj.

Bagaż niesiony przez nas  bywa tak ciężki, że naprawdę niełatwo nam żyć i zmagamy się z wieloma trudnościami, nie wiedząc, jak sobie z nimi poradzić.

Wszystkie te obciążające nas doświadczenia, ten obciążający nas „bagaż”, w który zostaliśmy wyposażeni na życie nazywam TRUCIZNAMI.

To wszystkie, czasami bardzo drobne sytuacje, czasami słowa, które zaistniały w odległej przeszłości, a których skutki ponosimy jako dorośli ludzie.

Czasami to nasz „sposób bycia”, który traktujemy jako dany raz na zawsze, a który w pewnym zakresie możemy zmieniać i kształtować na nowo. Oczywiście, jeśli tego chcemy i potrzebujemy, bo dostrzegamy, że nie bardzo służy naszemu związkowi i naszym relacjom. To czasami nasze przyzwyczajenia, przekonania i nawyki, które nam samym krzywdy wielkiej nie robią, ale są „trucizną” dla naszego związku.

Znacie to? Macie takie „trucizny”??

Och! Ja mogłabym je wymieniać bez liku. Zarówno te, które miałam sama oraz te, które pochodzą od moich Klientów coachingowych. Są różnego kalibru, ale wszystkie stanowiły „trucizny”. To lęki i obawy przed utratą kogoś lub czegoś, to odpowiadanie natychmiast bez przemyślenia, to powstrzymywane emocje niszczące od środka, to poczucie bycia nie dość dobrym lub za mało doskonałym. To zdanie powiedziane w złości: „Nie jesteś moja córką”, to przekonanie, że jesteś nic niewarta lub, że musisz być grzeczną dziewczynką. To wiele, wiele innych możliwych do dopisania przez każdego z Was. 

JAK POSTĘPOWAĆ Z „TRUCIZNAMI”?

Z powyższego wynika, że bagaż naszych przeszłych doświadczeń „zapakowali” dla nas nasi rodzice. Nie chcieli zapewne wyposażyć nas w nic złego czy krzywdzącego, ale też nie byli świadomi tego, że trafia tam wszystko, niezależnie od ich chęci i woli. Trafia, bo zapada w naszą pamięć: tę uświadomioną i tę zupełnie nieświadomą. Ale obie te „ pamięci” działają i determinują nasze dorosłe postępowanie, wpływając na nasze związki i relacje, „zatruwając” je. „Zatruwając” nas samych. 

 

„Trucizny w związkach i relacjach”

Wchodząc w związek czy relację, każda ze stron wnosi do niej swój „ bagaż” wraz ze swoimi „truciznami”. To one często przekładają się na trudności pojawiające się w związkach i relacjach. Im więcej osób w relacji, tym więcej „bagaży”. I tym trudniej nam się dogadać. Im bliższa, bardziej emocjonalna relacja, tym bardziej „ trucizny” uwalniają się z naszego bagażu, dlatego też najwięcej trudności i problemów sprawiają w naszych związkach. Czasami to one są przyczyną konfliktów a nawet rozstań. To one utrudniają porozumienie.  Warto wiedzieć i pamiętać, że nie tylko nasz partner/ nasza partnerka mają to, co nam „zatruwa” życie. My też wprowadzamy do związku swoje „trucizny” i też jesteśmy „trucicielami” naszego związku. Każda relacja jest przecież dwukierunkowa. Pamiętajmy o tej perspektywie.  

Co możemy z tym zrobić? 

Jako dorośli ludzie mamy przynajmniej kilka możliwości ☺ Najważniejsza polega na tym, że tylko sami możemy rozprawić się ze swoim „ bagażem” i swoimi „truciznami”.[/vc_column_text][vc_single_image image=”4574″ img_size=”medium” alignment=”center”][vc_column_text]Od czego zacząć? Najpierw warto na ten „zapakowany” przez rodziców bagaż spojrzeć z innego punktu widzenia. Uświadomić sobie, że możemy z nim zrobić, co chcemy.  Więc – po pierwsze –  warto zastanowić się, co ten „bagaż”, co zawiera i czy ja tego wszystkiego potrzebuję i chcę. To najważniejszy krok do tego, aby zacząć działać inaczej, bardziej świadomie – a tylko takie działanie spowoduje uwalnianie się od „ trucizn”. Gdy już poznamy zawartość naszego „bagażu” i przekonamy się, co chcemy z nim zrobić, możemy zacząć uwalniać się od tego, co niechciane, co „ zatruwa” nasze związki, relacje, co nie pozwala nam pójść naprzód, co utrudnia życie, o jakim marzymy. ( Marzenia same się nie spełniają☺ Marzenia spełniamy my sami- bo przecież to nasze własne i niczyje inne marzenia☺ )

Uwalnianie się od tego, co towarzyszyło nam przez wiele lat naszego życia, nie dokona się od razu. To proces, to zmiana, która trwa w czasie i warto o tym wiedzieć. Warto też wiedzieć, że czasami będziemy robić dwa kroki do przodu i jeden wstecz. I znowu kilka do przodu i ileś z powrotem. Aż w końcu nadejdzie moment, że nie będzie już cofania się do starych „ zatruwających” zachowań, poglądów, przyzwyczajeń. Radosna wizja? Dla mnie z pewnością. Uwolnienie się, wyrzucenie z „bagażu” tego, czego nie chcemy, wprowadza lekkość. Daje radość, wprowadza nowe możliwości. Teraz już sami i bardzo świadomie możemy wprowadzać do naszych związków i relacji wszystko to, co im służy. Możemy decydować, jak i kiedy chcemy to robić. To z kolei daje nam siłę, odwagę oraz pewność, że możemy wiele i sami mamy na to wpływ. 

Aby tak było, potrzebujemy jeszcze jednego. Warto mieć wizję – cel – marzenie, jak ma wyglądać nasz związek, jakie mają być nasze relacje, abyśmy czuli się w nich dobrze i aby innym było dobrze z nami. Ta wizja pozwoli na przeprowadzenie selekcji w zawartości „bagażu”. Pozwoli też określić potrzeby tego wszystkiego, czym sami chcemy „zapakować nasz bagaż”. To będzie nasz wybór, nasza decyzja i nasza praca, aby to urzeczywistnić. (Temat wyborów też podjęłam na swoim blogu w ramach „Relacji od Kuchni”, znajdziesz go tu).

Dużo tego – powiecie. Wiele pracy, starań, trudu i wysiłku. 

Odpowiem: TAK. To prawda. Bez tego jednak pozwolisz „ truciznom” siać spustoszenie w Twoim życiu. Pozwolisz na to, żeby „zatruwały” innych – Twojego partnera/partnerkę, Twoje dzieci, Twoich współpracowników, może podwładnych. 

Masz szansę urzeczywistniać swoje marzenia, masz szansę przeobrazić swoją rzeczywistość. Masz szansę na udany związek i dobre relacje. Decyzja jednak należy do Ciebie, do każdego z nas. 

Ta podróż zaczyna się od nas samych i wierzcie mi, warto ją odbyć ☺[/vc_column_text]

[/vc_column][/vc_row]

Zostaw komentarz